Słowa i obrazy
Niewypowiedziane jest niebo
Patrzaj, wiedziałem, że są,
którzy nie nauczyli się nigdy
zwyczajnie stąpać wśród ludzi…
Nie pytaj mnie, na jak długo
starczyło ich uczuć; jak długo
ich jeszcze widziano? Albowiem jest niewidzialne
i niewypowiedziane jest niebo
nad krajem wnętrza.
Czyżbyśmy mogli żyć bez nich?
W końcu nie dbają o nas ci, którzy wcześnie odeszli,
od bytu ziemskiego odwyka się lekko, jak się od piersi
matki odłącza łagodnie. Ale my, którym trzeba
tak wielkich tajemnic, którym z żałoby tak często
wynika rozkwit błogi: czyżbyśmy mogli żyć bez nich?
I śniła świat
Usnęła we mnie. Wszystko snem jej było.
Te drzewa, które kiedyś podziwiałem,
dal dotykalna, łąka, którą znałem,
i wszystko, co mnie kiedyś zadziwiło.
I śniła świat.
Na serce samotne czeka wytrwale
Zostaje nam może
jakieś drzewo na zboczu, byśmy na nie co dzień
patrzyli od nowa; zostaje wczorajsza ulica
i kapryśna wierność przyzwyczajeniu,
które nas polubiło, zostało, i nie odeszło.
O, i noc, ta noc, kiedy wiatr kosmicznej przestrzeni
wyjada nam twarz —, komuż nie dana, wyśniona,
lekko rozczarowująca, która na serce samotne
czeka wytrwale.
Aby choć trochę zażyć wieczności
Prawda, to osobliwe, nie mieszkać więcej na ziemi,
ledwie poznanych zwyczajów więcej nie przestrzegać,
różom i innym rzeczom coś nam obiecującym
nie przydawać znaczenia ludzkiej przyszłości;
tym, czym się było w nieskończenie lękliwych dłoniach,
nie być już więcej i nawet własne imię
porzucić niczym połamaną zabawkę.
Osobliwe, życzeń nie ponawiać w życzeniu. Osobliwe,
ujrzeć wszystko, co było związane, jak luźno
trzepoce w przestrzeni. A bycie umarłym jest żmudne,
pełne prób nadrabiania, aby stopniowo choć trochę
zażyć wieczności.
Mimo wszystko zostanę
Jeżeli nawet zgasną lampy, jeśli
usłyszę: Już nic — jeśli nawet pustka
wtargnie ze sceny wraz z szarym przeciągiem,
jeśli nikt nawet z moich cichych przodków
nie będzie ze mną, kobieta czy chłopiec
o piwnych oczach z zezem: mimo wszystko
zostanę.
Bardziej widzialni
Los to jedno. Ludzie stają się w nim
bardziej widzialni. Jak wieże stoją. Zwalone w gruz.
Lecz kochankowie wschodzą
wiecznie poza i ponad
własną zagładą; albowiem nie ma
wyjścia z wieczności. Któż cofnie
okrzyk radości?
Nad krajobrazem bezsennym
Także w dniach ubywania, także w tygodniach odmiany
nikt nam nigdy nie pomógł do pełnobytu, prócz własnej,
własnej samotnej przechadzki nad krajobrazem bezsennym.
Ziemio, umiłowana, chcę
Ziemio, umiłowana, chcę. O, wierz, nie trzeba by było
odtąd twych wiosen, by mnie zjednać dla ciebie — jedna,
ach, jedna, to już za wiele dla mojej krwi.
Bezimiennie przystałem na ciebie, z najdalszych oddali.
Tyś zawsze miała słuszność, i twoim świętym pomysłem
jest zgon poufny.
Zapomnij, zapomnij
Zapomnij, zapomnij, patrzmy teraz
tylko, jak napierają gwiazdy
przez rozjaśnione niebo nocy; jak księżyc
przekracza ogrody. Czuliśmy od dawna,
jak rozjaśnia się mrok; jak promień
powstaje, biały cień w świeceniu
ciemności. A teraz tylko
wnikajmy w ten świat,
księżycowy —
Trwaj w milczeniu
A teraz zamknij oczy, trwaj w milczeniu,
byśmy to wszystko zamknąć mogli
w ciemności naszej i wytchnieniu,
(jak ktoś do kogo to należy).
Przy życzeniach, przy projektach,
niespełnionych, które kiedyś wykonamy,
tam gdzieś w nas głęboko tkwi
również to; jest – jak list,
który zamykamy.
Rozłąka
Każda przestrzeń szczęśliwa jest dzieckiem lub wnukiem rozłąki.
Idą przez nią zdumieni. A przemieniona Dafne
Pragnie, odkąd jest laurem, byś ty przemieniał się w wietrze.
Daj jej milczenie
Daj jej milczenie, by dusza spokojnie
powrócić mogła w zmienne fale życia
i aby rosła, mądrze i radośnie,
nim ją zniewoli twa czuła muzyka.
Choć zatrwożyłaś mu serce
Czy myślisz, że naprawdę twoje lekkie zjawienie
tak nim wstrząsnęło, lotna jak powiew poranny?
Choć zatrwożyłaś mu serce, to jednak starsze trwogi
uderzały na niego przy najlżejszym dotyku.
Wołaj go, lecz go nie zdołasz wywołać z ciemnego kręgu.
Prawda, on pragnie…
Tysiąc i jeden sen i żadnego czynu
Jesteśmy na samym początku… Jakby przed wszystkim. Mamy za sobą tysiąc i jeden sen i żadnego czynu. Nie umiem wyobrazić sobie wiedzy szczęśliwszej niż ta: że trzeba stać się początkującym. Tym, który pisze pierwsze słowo po długim na stulecia myślniku.
Porzucony na górach serca
Porzucony na górach serca.
Patrz, jak małe, spojrzyj tam: ostatnie sioło słów,
a wyżej, ale również jak mała!
ostatnia jeszcze zagroda uczuć. Poznajesz?
Porzucony na górach serca…
My tylko mijamy obok wszystkiego
Kochający mogliby to wypowiedzieć cudownie,
w powietrzu nocnym, gdyby umieli, gdyż może wszystko
nas zataja. Patrz, drzewa są, domy
zamieszkiwane przez nas jeszcze trwają. My tylko
mijamy obok wszystkiego jak fala powietrza.
W bezmiarze, co nas dzieli
Jak ucisk zmory sennej jest jego opieka,
a jego głos ma dla nas głazu ciszę —
i chcielibyśmy, co mówi, usłyszeć,
lecz sens słów jego na wpół nam ucieka.
Pomiędzy nim a nami wielki dramat,
zbyt hałaśliwy, byśmy się porozumieli,
kształt jego ust widzimy, gdzie głos zamarł
i rozwiał się w bezmiarze, co nas dzieli.
Życie płynie, omija wielu, ginie w oddali
Tylko Tobie mogłem o tym pisać, bo tęsknię za tym, by móc przed Tobą otworzyć mą duszę, byś mnie mogła przejrzeć na wskroś… Wciąż jeszcze nic nie nabrało kształtów, wciąż nie ma nic, co by mogło o mnie zaświadczyć — czy w ogóle to kiedyś nastąpi?
Nigdy nigdzie bez nie
To zawsze jest świat,
a nigdy Nigdzie bez nie: nie strzeżona
przejrzystość, którą wdycha się i wie,
wie nieskończenie i nie pragnie…
Gdyby nie zasłaniali sobie świata
kochankowie, staliby blisko tego, zdumieni…
Każdemu z nich jak gdyby z przeoczenia
otwarto przestrzeń za drugim…
W jej rozedrganych falach
Wciąż jeszcze jest we mnie jakiś wielki zamęt, wszystko, czego doświadczam, jest cierpieniem, wszystko, na co spoglądam, sprawia mi ból. Nie jestem poszukiwaczem wrażeń, ich ostrza i kanty wbijają mi się w dłonie i głęboko mnie ranią, niemal wbrew mej woli, to zaś, czego pragnąłbym zaznać, wymyka mi się z rąk jak woda i płynie dalej, zaledwie pozwalając mi przejrzeć się w jej rozedrganych falach.
Choć znamy krajobraz miłości
Wciąż tak samo, choć znamy krajobraz miłości…
wciąż od początku na przechadzkę we dwoje
wychodzimy pod stare drzewa i wciąż tak samo
kładziemy się pośród kwiatów, twarzą do nieba.
Pozyskana przestrzeń
Jedyna fala, której
rosnącym morzem jestem;
ty najskromniejsze ze wszystkich możliwych mórz, —
pozyskana przestrzeń.
Dobrze jest być samotnym
Dobrze jest być samotnym, bo samotność jest trudna; to, że coś jest trudne, musi być dla nas dodatkową racją, by to czynić. Również kochać jest dobrze: bo i miłość jest trudna. Dzielenie miłości z innymi ludźmi to chyba najtrudniejsze z naszych zadań, sprawa ostateczna, ostatnia próba i sprawdzian…
Moja ostojo, jak zawsze
Obyśmy się tylko mogli zobaczyć, kochana Lou, to teraz moja najdroższa nadzieja. Moja ostojo, moje Wszystko, jak zawsze… Tylekroć sobie powtarzam, że jedynie dzięki Tobie wiąże mnie coś z tym wszystkim, co ludzkie, Tyś we mnie to wzbudziła, jedynie dzięki Tobie przeczuwam to, oddycham tym, inaczej pozostałbym na uboczu spraw człowieka i stałbym się dla niego niezrozumiały.
Komu poskarżysz się, serce?
Komu poskarżysz się, serce? Coraz to odludniejszą
drogę sobie torujesz wśród niepojętych
ludzi. Może tym bardziej daremną,
że nie zbacza w swym biegu,
nie zbacza w biegu w przyszłość,
w tę już straconą.
Próżno sięgać dalekich przestrzeni
Kiedym dawniej tęsknił za czymś trwałym, za domem, za ludźmi, co by całkowicie do mnie należeli, za codziennością — jakże się myliłem. Od kiedym to posiadł, rozpada się wszystko, jedno po drugim… Bywają tacy, którzy to potrafią. Inni jednak są samotnikami z charakteru i nie zostali stworzeni do życia we wspólnocie. Każdy związek kryje w sobie zagrożenie i wrogość… najukochańsi zaś ludzie wciągają w ciasny krąg codzienności, spoza której próżno sięgać dalekich przestrzeni.
Nie kochać nigdy
Odejdzie na zawsze. Postanowił nie kochać nigdy… Miłował w swej samotności, zawsze z rozrzutnością całej swej natury i w niesłychanym lęku o wolność drugiego. Powoli nauczył się przedmiot miłości prześwietlać promieniami swego uczucia, a nie spalać go w nim. Rozpieścił go ów zachwyt, kiedy poprzez coraz to bardziej przejrzystą postać ukochanej poznawał dale…
A jasność się stanie
A teraz opadły mnie zwątpienie i niepewność, wszystkie drogi przede mną splątane… dokąd wiodą? W jednej chwili wszystko wokół mnie pociemniało. Sam nie wiem, gdzie jestem. Czuję jedynie, że znajduję się pośród obcych mi ludzi…
W lękliwym zakłopotaniu
Gdybyśmy mogli widzieć dalej, niż sięga nasza wiedza, i jeszcze wychylić się trochę poza forty naszych przeczuć, to może wówczas znosilibyśmy nasze smutki z większą ufnością niż nasze radości. Są to bowiem chwile, w których wstąpiło w nas coś nowego, coś nieznanego; nasze uczucia milkną w lękliwym zakłopotaniu, wszystko w nas się wycofuje, powstaje cisza, a w niej stoi pośrodku i milczy coś nowego, czego nikt nie zna.
Samotny w swym smutku
Jakże istotne, by być samotnym i uważnym, gdy jest się smutnym: albowiem ten moment pozornej drętwoty i przerwy w zdarzeniach, w którym zachodzi do nas nasza przyszłość, jest o wiele bliższy życiu niż ów inny, głośny i przypadkowy punkt w czasie, gdy przydarza się nam ona jakby z zewnątrz. Im cichsi, cierpliwsi i bardziej otwarci jesteśmy w naszym smutku, tym głębiej i pewniej wnika w nas to, co nowe, tym pełniej to zdobywamy, w tym większym stopniu stanie się ono naszym losem.
I nie ma spełnień
Nie zapominaj nigdy życzyć sobie czegoś, Malte. Życzeń pozbywać się nie trzeba. Myślę, że nie ma spełnień, ale są życzenia trwające długo, całe życie, tak iż spełnienia i tak doczekać by się nie można.
Marząc o wiośnie
Czuję, jak z dniem każdym rośnie samotność, jak ta ziemia, pozbawiona barw i cieni, staje się coraz większa, rozleglejsza, jak odsłaniają się w dali szerokie przestrzenie, skąd widać miotane burzą drzewa. Chcę przeżyć tu jesień. Chcę osłonić się zimą, zakopać się w niej, by żaden kolor mnie nie zdradził. Pragnę zatonąć w śniegach, marząc o wiośnie…
Rozstanie
Wyprzedzaj wszelkie rozstanie, jakby już było za tobą
jak zima, co mija właśnie. Bo jest tak nieskończona
zima pośród zim wszystkich, mijających obok,
że zimujące twe serce pokona.
Nikogo i nic
I nie ma się nikogo i nic, i jeździ się po świecie z walizką i z pudłem książek, i właściwie bez ciekawości. Co to właściwie za życie: bez domu, bez odziedziczonych rzeczy, bez psów. Gdyby się miało przynajmniej wspomnienia. Ale kto je ma? Gdyby dzieciństwo było, ale jest jak pogrzebane. Może trzeba być starym, aby dosięgnąć tego wszystkiego?
Otchłań
A ty czekasz, wciąż czekasz na jedno,
co twe życie bezmiernie wzbogaci;
na wielkość, na coś niezwykłego,
że nawet kamienie się zbiegną,
że otchłań się w tobie zatraci.
O melodii rzeczy
Jesteśmy tu tylko błogą tęsknotą. Spełnień zaś doświadczamy gdzieś daleko pośród świetlistych krajobrazów.
W lękliwych dłoniach
Prawda, to osobliwe, nie mieszkać więcej na ziemi,
ledwie poznanych zwyczajów więcej nie przestrzegać,
różom i innym rzeczom coś nam obiecującym
nie przydawać znaczenia ludzkiej przyszłości;
tym, czym się było w nieskończenie lękliwych dłoniach,
nie być już więcej i nawet własne imię
porzucić niczym połamaną zabawkę.
Na drodze odchodzących serc
Muzyka: Oddech posągów. Być może:
Cisza obrazów. O, mowo, gdzie wszelka mowa
się kończy. O, czasie,
stojący pionowo na drodze odchodzących serc.
Drga niepokój jak światło
Nie powinien Pan tedy lękać się, gdy wznosi się przed Panem smutek, tak wielki, jakiego Pan jeszcze nigdy nie widział, kiedy w Pana dłoniach i we wszelkim działaniu drga niepokój jak światło i cień chmur. Musi Pan myśleć, że coś się z Panem dzieje, że życie nie zapomniało o Panu, że trzyma Pana w ręku; nie pozwoli Panu upaść.
Nikt nie wskazał drogi…
Miłość to sprawa trudna. Wzajemna miłość między jednym człowiekiem a drugim to może najtrudniejsze, co na nas nałożono, najostateczniejsza próba i egzamin, to zadanie, wobec którego każde inne jest tylko przygotowaniem… Kto patrzy na to z całą powagą, ten zrozumie, że jak dla śmierci, która jest ciężka, tak i dla trudnej miłości nie znaleziono jeszcze żadnego wyjaśnienia, żadnego rozwiązania, nikt nie dał tu znaku, nikt nie wskazał drogi…
Smutek wiosny
Istnieje tylko jedna samotność, ta wielka, i niełatwo dźwigać jej brzemię. I bywają chwile — prawie wszyscy je znają — gdy z chęcią zamienilibyśmy ją na jaką bądź, choćby najbanalniejszą i najtańszą wspólnotę, na pozorną, nic nieznaczącą zgodność z pierwszym lepszym, najmniej godnym człowiekiem… Ale zarazem są to chyba te właśnie chwile, w których wzrasta samotność; jej wzrastanie jest bowiem bolesne jak dorastanie chłopca i smutne jak początek wiosny.
Żegnając się wiecznie…
Któż to nas tak odwrócił, że cokolwiek
byśmy czynili, jesteśmy w postawie
odchodzącego, kiedy na ostatnim wzgórzu,
co mu raz jeszcze całą ukaże dolinę
rodzinną, staje, ogląda się, zwleka —
tak my żyjemy żegnając się wiecznie.
Bezradny
Minęło Boże Narodzenie, rok rozpoczął się piękną, jasną, gwiaździstą nocą, lecz prawie tego nie dostrzegłem, ledwie odczułem świąteczny nastrój… Najtrudniej bowiem jest kochać, posiadać ową pełną względów troskliwość, siłę, dobroć i oddanie, składające się na miłość. Bezradny, oto jak się czułem…
Jesteśmy samotni
Jesteśmy samotni. Można się łudzić i zachowywać tak, jakby było inaczej. To wszystko. Musimy daleko podążać za naszym istnieniem i przyjmować je z największą otwartością; wszystko, także to, co niesłychane, musi być w nim możliwe.
Prowadź go na skraj ogrodu
A ty sama, cóż wiesz — ty, która wywołałaś
zamierzchłą przeszłość z kochającego…
O, cicho, cicho,
prowadź go na skraj ogrodu, podaruj mu nocy
nadmiar…
Zatrzymaj go…
My, co o szczęściu myślimy
A my, co o wznoszącym się szczęściu myślimy,
poczulibyśmy wzruszenie,
przerażające nas niemal,
gdy to, co jest szczęściem, pada.
Sen każdy mówi moim głosem
Myślę o Tobie każdej chwili dnia, wszystkie me uczucia i niepokoje towarzyszą Ci po wszystkich drogach. Każde tchnienie wiatru, które Ci muśnie czoło, złoży Ci pocałunki moich warg, sen każdy przemówi do ciebie moim głosem.
Nieznane, nieodgadnione
Gdybym mógł Cię przywołać… Lecz nie należę do tych, których można pocieszyć miłością. Tak właśnie jest. Bo i cóż byłoby mi mniej użyteczne, niż pocieszone życie?
Z niepamiętnych czasów
Spójrz, nie kochamy jak kwiaty, kwiaty jedynie z jednego
roku; kiedy kochamy, wlewa się w nasze żyły
sok z niepamiętnych czasów.
Współrozumiejący
Nikt mi nie może pomóc, nikt, nawet gdyby przyszedł do mnie z sercem najbardziej otwartym, współrozumiejącym, gdyby w swej wzniosłości gwiazd samych sięgał… Nie jestem chyba stworzony do jakichś czystych, radosnych celów, gdzie życie choć raz otworzyłoby się przede mną niewinne…
Słowo i milczenie
Tygodniami żyłem tylko jedną myślą, że Ty jesteś tak blisko. W ciągłym oczekiwaniu to rosła, to opadała we mnie nadzieja, że Cię zobaczę, dlatego teraz tak mi ciężko pisać do Ciebie, bowiem wszystko we mnie przemieniło się już w słowo, w słowo i milczenie dla Ciebie, przy Tobie, w patrzeniu na Ciebie, w rzeczywistość…
Najskrytszy pozór
Nic nie należy do nas. Lekko kładziemy dłoń wokół
szyj nadłamanych kwiatów…
Jak aniołowie drzwi oznaczają tych, których mają ratować,
tak dotykamy tej lub tamtej rzeczy…
W najskrytszym pozorze. Dający znaki. Nic więcej.
Znikomy początek miłości
Wy, coście kochały
mnie za znikomy początek miłości
do was, od której zawsze odchodziłem,
w obliczu waszym świat mi bowiem cały,
skoro kochałem, zmieniał się we wszechświat,
w którym już zastać was nie mogłem…
We śnie
Droga Lou, kiedy mi się ukazujesz we śnie — co mi się czasem zdarza — wówczas ów sen i pamięć o nim są mi przez cały dzień bardziej rzeczywiste aniżeli cała codzienna rzeczywistość, są dla mnie światem i życiem.
Jak zrządzenie losu
Każde minione przeżycie okazuje się potrzebne, najmniejsze zdarzenie jest jak zrządzenie losu, a sam los jest niczym cudowna, szeroka tkanina, w której jakaś nieskończenie delikatna ręka prowadzi każdą nić i układa obok setki innych…
Szczęście samotnych godzin
Trochę czytać, odpoczywać, wyglądać oknem, cieszyłoby mnie to wszystko, gdybym zdołał poczuć się tutaj u siebie i nie rozpływać w tęsknocie. Ogarnia mnie przerażenie, gdy pomyślę, jak potrafiłem trawić godziny patrząc przez lunetę i widząc swe zbawienie w każdej przechodzącej kobiecie, a przecież na pewno żadna z nich nie mogła mi dać szczęścia, mojego szczęścia najbardziej samotnych godzin.
Samotność
Po raz pierwszy moje myśli o Pani przepełnia jedynie gorycz… Jakże inaczej wyglądałoby moje życie, gdybyś roztoczyła Pani opiekę nad moją samotnością… Wyjeżdżam roztargniony i znużony. Proszę nie zapominać, że samotność jest moim przeznaczeniem, że nie wolno mi nikogo pragnąć, że cała moja siła ma swe źródło właśnie w owym odosobnieniu… Błagam tych, którzy mnie kochają, by pokochali moją samotność…