Lou Andreas-Salomé
Wieczorem 12 maja roku 1897 René Rilke został przedstawiony „dwu wspaniałym kobietom” — jak relacjonował później swej matce — „sławnej pisarce Lou Andreas-Salomé oraz podróżniczce po Afryce Friedzie von Bülow”. Obie panie dopiero co przybyły do Monachium, gdzie zamierzały spędzić kilka miesięcy, i zamieszkały w pensjonacie przy pobliskiej Schellingstraße.

Bez wątpienia René pragnął w swym liście wywrzeć na matce wrażenie, albowiem słowo osławiona miast sławna lepiej opisywałoby Lou Andreas-Salomé w tamtym okresie. Piętnaście lat wcześniej Lou była autorką głośnego skandalu, kiedy to odrzuciła starania Nietzschego o jej rękę, po czym kilka miesięcy spędziła wspólnie z nim oraz Paulem Rée, tworząc swego rodzaju ménage à trois. Ów związek wzbudził sensację i przyniósł jej większy rozgłos aniżeli książki o Nietzschem i Ibsenie oraz trzy powieści.
Louise von Salomé urodziła się w roku 1861 w St. Petersburgu jako córka rosyjskiego generała, wywodzącego się z rodziny hugenockiej, oraz matki Niemki. Dość wcześnie dała się poznać jako osoba inteligentna i spragniona wiedzy. Po śmierci ojca podróżowała wraz z matką po całej Europie; jako studentka teologii i filozofii w Zurychu była jedną z pierwszych kobiet, które podjęły studia uniwersyteckie, wywierając tym olbrzymie wrażenie w kołach intelektualnych, szczególnie w Rzymie w kręgu Malwidy von Meysenbug. Urzekała swą niepospolitą urodą; jako osoba całkowicie «wyemancypowana» gardziła wszelkimi konwenansami, korzystała ze swobody, podróżując dokąd i kiedy tylko miała ochotę, zagłębiając się w studia i oddając pisaniu. W Monachium, dzięki swej nieprzeciętnej osobowości, od razu skupiła na sobie uwagę. Spotykała się z Maxem Halbe i Frankiem Wedekindem, których poznała już wcześniej w Berlinie, szybko też zawiązywała nowe przyjaźnie — z Wassermannem, Eduardem księciem von Keyserling, Conradem oraz młodym architektem Augustem Endellem.

René Rilke, jak wielu innych przed nim i po nim, od razu uległ jej urokowi. Musiał podziwiać ją już od dawna, gdyż Lou — jak wspominała po latach — otrzymywała od pewnego nieznajomego listy z wierszami, pisane tą samą ręką, co i list, jaki przysłał jej René po ich pierwszym spotkaniu. Sytuacja ta nie była dla Lou w żadnym razie niezwykła; mimo to nawet ona nie zdołała oprzeć się uporczywości, z jaką René w nadchodzących tygodniach będzie zabiegać o jej względy. Następny wieczór Rilke spędził w teatrze w towarzystwie Lou, Endella oraz sióstr Goudstikker. Po przedstawieniu wszyscy udali się w wesołych nastrojach do restauracji Schleicha na kolację, która przeciągnęła się do pół do drugiej w nocy, po czym René wraz z Endellem odprowadzili Lou do domu. Trzy dni później, przed kolejną wizytą w teatrze — tym razem w towarzystwie Friedy von Bülow — René spotkał się z Lou sam na sam i przeczytał jej kilka Wizji Chrystusowych. Podarował jej również egzemplarz tomiku Uwieńczony marzeniem z wierszowaną dedykacją. Często zasiadali w pensjonacie do wspólnej kolacji; poeta pokazał jej także rękopisy swych jednoaktówek. Kiedy nie mógł się z nią zobaczyć, był niepocieszony: „Włóczyłem się z paru gałązkami róż w ręce po mieście, długo czatowałem u bramy Ogrodu Angielskiego, bo chciałem je Pani podarować. Ale zamiast złożyć je u progu wraz ze złotym kluczykiem, nosiłem je wszędzie ze sobą, drżąc z żarliwego pragnienia, by Panią gdzieś napotkać” — to tak, jakby ktoś chciał wrzucić list w morze, w nadziei, że fale zaniosą go do przyjaciela na dalekim brzegu. Podobnie jak ów list, także jego róże opadły na dno.

Dla Lou, kiedy po latach powracała myślą do tego okresu, René był „pierwszą najprawdziwszą rzeczywistością” w jej życiu, „jednością ciała i człowieczeństwa… słowo w słowo mogłam Ci wyznać to samo, coś Ty wyznał mi mową miłości: ty jedna jesteś rzeczywista. Byliśmy małżonkami, zanim jeszcze staliśmy się przyjaciółmi”. Jakkolwiek Lou była starsza od niego i pod wieloma względami dojrzalsza, niemniej takiego uczucia doznała po raz pierwszy w życiu. Od początku jednak zdawała sobie sprawę z tego, że ich związek nie może przetrwać, ba, nie wolno jej było go podtrzymywać. Jakiś wewnętrzny nakaz nie pozwalał jej zerwać małżeństwa z Friedrichem Andreasem. Talent René oceniała z absolutną bezstronnością, a w swych intelektualnych kontaktach z artystą odczuwała z pewnością także jakoweś matczyne pragnienie, aby dopomóc mu na drodze do pełnego rozwoju sił twórczych. Poza tym, było to dla niej także pewne doświadczenie i nie chciała, by ją ono ominęło. To, co podziwiała w nim i co ją niezmiernie pociągało, to jedność jego intelektu i zmysłów, jego nieskomplikowana natura mężczyzny oraz radosna otwartość na wszystko, co życie może przynieść.
Cytowane fragmenty zaczerpnięto z biografii poety Dźwięczące szkło pióra D. Pratera.
O historii związku Rainera Marii Rilkego i Lou Andreas-Salomé opowiada również artykuł Rilke i Lou.