Rainer Maria Rilke

Nowe wiersze

Doświadczenie śmierci

O tych odejściach, których nasz los nie obchodzi,
nie wiemy nic. Nie ma powodu, byśmy
okazywali miłość, nienawiść lub podziw
śmierci, którą odkształca w sposób tak wymyślny

tragicznej skargi maska i żałoba.
Świat jeszcze pełen jest ról, które gramy.
Dopóki nam zależy, czy się podobamy,
gra także śmierć, chociaż się nie podoba.

Lecz gdyś odchodził, zabłysło na scenie
pasmo rzeczywistości przez tę szparę,
gdzieś zniknął: zieleń prawdziwej zieleni,
prawdziwy promień, las, któremu dałeś wiarę.

Lecz gramy dalej. Ciężko, gorzko wyuczone
recytując, z gestami, z minami niekiedy;
lecz życie twoje od nas oddalone
i usunięte z tej naszej komedii

może nas najść jak wiedza o doznanej
rzeczywistości, spadając wśród blasku,
tak, że możemy na chwilę porwani
istnienie grać nie myśląc o oklasku.

{Todes-Erfahrung z tomu Neue Gedichte, przeł. Mieczysław Jastrun}
{Pierwodruk: „Poezje”. Przeł. Mieczysław Jastrun. Kraków 1974, 1987, 1993}

Quai du Rosaire

Brugia

Uliczki krok za krokiem z niedaleka
ciągną (jak ozdrowieńcy, co niewprawni
myślą z wysiłkiem: cóż tu było dawniej?),
a która placu dojdzie, długo czeka

tej, co pod wieczór jednym przemknie skokiem
nad lustrem wody czystym i głębokim,
gdzie, nim kontury rzeczy zmierzch pomiesza,
świat zwierciadlanych odbić się rozwiesza,
jak nigdy owe rzeczy rzeczywisty.

Minione miasto. Widzisz w tafli czystej
(prawem kaduka), głową w dół niestety,
jak dziarsko uwyraźnia swe odbicie,
jakby rzadkością tam nie było życie;
wielkie i ważkie wiszą tam ogrody,
z nagłym rozbłyskiem okien na dnie wody
w tańcu zwijają się estaminety.

A co na górze? — — Niczym nie zmącona
cisza, co z wolna, sennie karmi siebie,
z kiści co słodsze oskubując grona
muzyki dzwonów, która wisi w niebie.

{Quai du Rosaire z tomu Neue Gedichte, przeł. Adam Pomorski}
{Pierwodruk: „Sonety do Orfeusza i inne wiersze”. Wybrał i przełożył Adam Pomorski. Kraków 1994}

Quai du Rosaire

Brugia

Uliczki tutaj bieg powolny mają
(jak czasem także ozdrowieńcy idą
rozpamiętując: co tu dawniej było?)
a które w plac uchodzą, te czekają

długo na inną, która jednym skokiem
przekracza wodę klarowną wieczorem,
gdzie, im się bardziej rzeczy zacierają,
tym się ów zwierciadlanych świat obrazów
wciąż realniejszy staje, jak te rzeczy nigdy.

To miasto nie minęło? Patrz więc, jak
(wedle zasady jakiejś niepojętej)
staje się w odwróceniu owym wyraziste,
jakby tam życie się jawiło tak;
tam ogrody wiszą wielkie i znaczące,
tam wiruje nagle za rozświetlonymi
oknami taniec w małej kawiarence.

A w górze co zostało? — — Cisza tylko, myślę,
co smakuje powoli, godnie i statecznie
grono za gronem z przewybornej kiści
kuranta, który wisi na wysokim niebie.

{Quai du Rosaire z tomu Neue Gedichte, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Poezje nowe. Życie Maryi”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2010}

Quai du Rosaire

Brugia

Ulice krokiem powolnym ruszają
(jak czasem idą rekonwalescenci,
„Co dawniej było tutaj?” szukając w pamięci).
A te, które wychodzą na place, czekają

na inną, która śmiałym krokiem przeszła
przez wodę jasną, gdy się wokół zmierzcha,
im bardziej zaczynają rzeczy w niej łagodnieć,
świat zawieszony zwierciadlanych odbić
będzie, jak nigdy te rzeczy, realny.

Czy miasto nie przestało istnieć? Spójrz, widzialniej
(według niepojętego prawa)
to miasto wyraźnieje w odwróceniach,
jakby tam w dole nie brakło istnienia;
ogrody wiszą tam nie bez znaczenia,
tam za pełnymi nagłego olśnienia
oknami: taniec w estaminets.

A w górze co? — — Tam cisza, tylko ona
smakuje z wolna, niczym nie znaglona dzisiaj,
jagodę po jagodzie ze słodkiego grona
muzyki dzwonów, co pod niebem wisi.

{Quai du Rosaire z tomu Neue Gedichte, przeł. Mieczysław Jastrun}
{Pierwodruk: „Poezje”. Przeł. Mieczysław Jastrun. Kraków 1974, 1987, 1993}

Bóg w średniowieczu

I zaoszczędzili go w skupieniu,
i pragnęli, aby był i dawał miary,
aż mu uwiesili jak ciężary
(by przeszkodzić jego wniebowstąpieniu)

swoich katedr olbrzymich masę,
moc i brzemię. By wskazując krążył
nad cyframi, nad bezmiernym czasem
i nad nimi jak zegar ciążył,

znaki dając im w pracach i trudzie.
Lecz on ruszył nagle. I ludzie
w mieście pełnym trwożliwego gwaru

przyzwolili, przerażeni jego tonem,
by szedł dalej z werkiem wywieszonym,
i uciekli przed tarczą zegaru.

{Gott im Mittelalter z tomu Neue Gedichte, przeł. Mieczysław Jastrun}
{Pierwodruk: „Poezje”. Przeł. Mieczysław Jastrun. Kraków 1974, 1987, 1993}

Błękitna hortensja

Jak w tyglu farb ostatnia zieleń się zataja,
tak jest to płaskie, suche, omszałe listowie
za baldachami pąków, które nie na sobie
noszą błękit, lecz go odzwierciedlają z dala.

Odzwierciedlają tylko łzawy i zatarty,
jakby znów go utracić chciały w świetle nowym,
i jak w starym niebieskim papierze listowym
żółtość, fiolet i szarość kłądą się na karty;

wyprany jak fartuszka dziecinnego bladość,
nie noszony, z którym nic więcej się nie dzieje,
jak czuje się małego życia krótkotrwałość.

Lecz nagle płatki nowym błękitem się mienią
w jednym z baldaszków, widać już, jak przed zielenią
wzruszająca niebieskość wesoło jaśnieje.

{Blaue Hortensie z tomu Neue Gedichte, przeł. Mieczysław Jastrun}
{Pierwodruk: „Poezje”. Przeł. Mieczysław Jastrun. Kraków 1974, 1987, 1993}

Karuzela

Jardin du Luxembourg

Przykryta dachem w swoim cieniu krąży
przez małą chwilę gromada radosna
rumaków kolorowych, wszystkich z kraju,
co długo zwleka, nim upadku dozna.
Inne do wozów zaprzężone są,
lecz wszystkie dość wesołe mają miny,
zły lew czerwony kroczy razem z nimi,
a zaraz potem stąpa biały słoń.

Jest nawet jeleń, zupełnie jak w lesie,
tyle że dźwiga siodło, a na górze
niebieskie dziewczę przytroczone jedzie.

Na lwie zaś biały chłopiec mocno ściska
w szalonym pędzie rozpaloną dłoń,
lew pokazuje język i zębiska.

A zaraz potem stąpa biały słoń.

Na szybkich koniach mkną jedna za drugą
dziewczyny jasne, tym końskim wyskokom
poddane całkiem; gdy już są wysoko,
patrzą gdzieś w górę przez chwilę niedługą —

A zaraz potem stąpa biały słoń.

Tak to się toczy i kręci uparcie,
biegnie i spieszy bez żadnego celu.
Czerwień i zieleń, i szarość w tym biegu,
i mały profil ginie, nim się zacznie. —
Radosny śmiech rozlega się niekiedy,
rozbłyska nagle i od razu gaśnie
w nieustającej tej gonitwie ślepej…

{Das Karussell z tomu Neue Gedichte, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Poezje nowe. Życie Maryi”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2010}

Ogród oliwny

Szedł coraz wyżej pod szarym listowiem
szary, wchłaniany przez oliwny gaj
i czoło swoje pełne kurzu kładł
w gorące, obsypane kurzem dłonie.

Po wszystkim to. A to już koniec był.
I teraz iść mam, teraz, kiedy ślepnę,
i czemu pragniesz, abym rzekł, że jesteś,
skoro już znaleźć ciebie trudno mi.

Znaleźć cię nie mogę. Nie we mnie, nie.
I nie u innego. Nie w tym kamieniu.
Znaleźć cię nie mogę. Jestem teraz sam.

Sam jestem teraz z ludzką nędzą całą;
uśmierzyć ją przez ciebie próbowałem,
a ciebie nie ma. O nieznany wstydzie…

Potem mówili: Anioł przyszedł tam. —

Dlaczego Anioł? Ach, to przyszła noc
i kartkowała cicho w drzewach liście.
Uczniowie tylko się ruszyli we śnie.
Dlaczego Anioł? Ach, to przyszła noc.

Ta noc, co przyszła, nie była niezwykła;
przemija innych sto tak biegle.
Psy się uśpiły i leżą kamienie.
Ach, taka smutna, taka pospolita,
co czeka, kiedy znowu wstanie zorza.

Bo aniołowie do takich nie przyjdą
i nie dla takich są ogromne noce.
Tych samozatraconych rzuca wszystko,
na obojętny los wydają ich ojcowie
i odłączeni są od matczynego łona.

{Der Ölbaum-Garten z tomu Neue Gedichte, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Poezje nowe. Życie Maryi”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2010}

Młody Apollo

Jak przez bezlistne wciąż jeszcze konary
przeziera ranek w niespodziany czas
zbudzonej wiosny: tak nic w jego twarzy
nie ma, co wadzić by mogło, by blask

poezji trafił nas niemal śmiertelnie;
bo wzroku jeszcze mu nie śćmiły łzy,
na laur zbyt chłodne są wciąż jego skronie
i jest zbyt wcześnie, aby z jego brwi

wysokopienny wyrósł ogród róż,
z którego płatki, osobne, rozwiane,
na drżenie spadną poruszonych ust,

co jeszcze ciche, bezmowne, błyszczące
i tylko swym uśmiechem coś pijące,
jak gdyby śpiewu płynęły w nie fale.

{Früher Apollo z tomu Neue Gedichte, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Poezje nowe. Życie Maryi”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2010}

Pantera

Jardin des Plantes, Paryż

Jej wzrok znużony gonitwą wytrwałą
nie widzi nic, miganie tylko krat.
Jak gdyby przed nią tysiąc sztab istniało,
a za tysiącem sztab się kończył świat.

Jej miękki chód, wędrówka monotonna,
co wciąż zatacza najciaśniejszy krąg,
jest jak skupiony taniec wokół środka,
gdzie drzemie wola, by się wyrwać stąd.

I tylko czasem powieka odsłania
źrenice cicho. Obraz tędy wchodzi,
przebiega struną napiętego ciała
i ginie w sercu, nim się zrodził.

{Der Panther z tomu Neue Gedichte, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Poezje nowe. Życie Maryi”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2010}

Pantera

W Jardin des Plantes, Paryż

Spojrzenia jej znużyła mijająca krata,
że już nie zatrzymują nic, mdlejące.
Czuje, jak gdyby było sztab tysiące,
a za sztabami już nie było świata.

Jej kroki giętkie jakby się łasiły
kręcąc się ciągle w tym najmniejszym kole,
tworzą jak gdyby taniec siły
wokół środka, co więzi ogłuszoną wolę.

I tylko czasem uniesie się wyżej
zasłona źrenic. — I obraz się wdziera,
idzie przez członków naprężoną ciszę —
i głębi serca się zaciera.

{Der Panther z tomu Neue Gedichte, przeł. Mieczysław Jastrun}
{Pierwodruk: „Poezje”. Przeł. Mieczysław Jastrun. Kraków 1974, 1987, 1993}

Poeta

Umykasz mi wciąż, godzino pusta,
raniąc me serce skrzydłami.
Sam: cóż uczynią moje usta
z mymi nocami i dniami?

Nie mam ukochanej ni schronienia w niebie,
sam, pod błękitu wstęgą.
Rzeczy wszelkie, którym ofiaruję siebie,
trwonią mnie swą potęgą.

{Der Dichter z tomu Neue Gedichte, przeł. Dariusz Guzik}

Pieśń miłosna

Jakże podtrzymać moją duszę mam, by twej
nie musnąć bodaj? Jak ją wznieść
ku rzeczom wszelkim, ponad twym istnieniem?
Ach, jakże pragnę ją ukoić
pośród tych rzeczy zatraconych, w ciemność wpleść
w jakowymś miejscu obcym, błogim, które mej
już nie poruszą duszy twoim drżeniem.
Aliści wszystko, co nas wzrusza, mnie i ciebie,
jak smyczek skrzypiec splata nas pragnieniem,
co ze strun dwojga jeden tworzy dźwięk i jedną treść.
Jakiż instrument władcą naszych skroni?
I jakiż skrzypek dzierży nas w swej dłoni?
O słodka pieśń.

{Liebes-Lied z tomu Neue Gedichte, przeł. Dariusz Guzik}