Rainer Maria Rilke

Księga godzin

Cóż są, o Panie, miasta możne?

Cóż są, o Panie, miasta możne?
W zatraty, w zguby swej godzinie
są jak ucieczka przed płomieniem
i nic im nie jest pocieszeniem,
i jako cień ich dzień pominie.

A tam jest śmierć. Nie tamta, co ukłony
już im w dzieciństwie dziwne zasyłała —
tamta śmierć mała, byle zrozumiała;
ale jak owoc cierpki i zielony
w nich śmierć osobna, własna, niedojrzała.

{Das Buch von der Armut und vom Tode z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Adam Pomorski}
{Pierwodruk: „Sonety do Orfeusza i inne wiersze”. Wybrał i przełożył Adam Pomorski. Kraków 1994}

Gdy umrę, co się z tobą stanie?

Gdy umrę, co się z tobą stanie?
Jestem ci dzbanem (gdy skruszeję?)
Jestem napojem (gdy skwaśnieję?)
Szatą twą, Panie, sztuką, Panie,
beze mnie czymże są twe dzieje?

Nie masz domostwa okrom mego,
w którym cię słowem ciepłym witam.
Ze stóp twych utrudzonych w biegu
spadam sandałów aksamitem.

{Das Buch vom mönchischen Leben z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Adam Pomorski}
{Pierwodruk: „Sonety do Orfeusza i inne wiersze”. Wybrał i przełożył Adam Pomorski. Kraków 1994}

Wiem, że modlitwa moja cię nie dotknie

Wiem, że modlitwa moja cię nie dotknie,
choć jest bluźniercza: jakbym szukał w księdze starej,
żem z tobą spokrewniony — tysiąckrotnie.

Chcę ci z miłości mych złożyć ofiarę…

Czy ojca kocha się? Czy z chłodem w twarzy
nie rzuca się go, tak jak tyś się ważył
odejść od jego słabych, pustych rąk?
Czy się nie wkłada do zamierzchłych ksiąg,
po cichu, jego uwiędłego słowa,
pomiędzy karty odwykłe od rąk?
Czy jak od działu wód się nie odpływa
od jego serca, w ból i w radość żywą?

Czy ojciec nie jest dla nas tym, co było;
lata, w których się obcą myślą żyło,
gesty zużyte, ubiór już zetlały,
przekwitłe dłonie i włos wypłowiały?
I jeśli w czasie swym mógł ujść za bohatera,
dziś, gdy rośniemy, spada jak liść i zamiera.

{Das Buch von der Pilgerschaft z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Mieczysław Jastrun}
{Pierwodruk: „Poezje”. Przeł. Mieczysław Jastrun. Kraków 1974, 1987, 1993}

Lubię te ciemne godziny

Lubię te ciemne godziny w mym bycie,
gdy zmysły toną w głębinie bezwolne;
jak w starych listach, widzę w nich ukryte
codzienne życie, już dawno minione
i jak legenda dalekie, prześnione.

I wtedy wiem już, że zyskałem przestrzeń
na drugie życie, co bez czasu płynie.

Niekiedy czuję się ogromnym drzewem,
rosłym, szumiącym, co ponad mogiłę
wyrasta snem, przez chłopca śnionym skrycie
(którego strzegą podziemne korzenie),
straconym w smutku, żałości i śpiewie.

{Das Buch vom mönchischen Leben z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Księga godzin i inne wiersze z lat 1898-1908”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2007}

Panie: uboższy jestem niźli zwierzę

Panie: uboższy jestem niźli zwierzę,
które, acz ślepe, śmierci swej doczeka,
podczas gdy nam jest ciągle tak daleka.
O, daj nam tę, która nie zapomina,
jak się rozpina życie na szpalerze,
tam gdzie najpierwej wiosna się zaczyna.
Bo tu nam obco, ciężko się umiera
nie naszą śmiercią; gdy nas któraś zbiera,
zbiera nas, bo się sama z nas nie rodzi.
By nas otrząsnąć, wielki wiatr przychodzi.

Stoimy w twym ogrodzie rok po roku
jak drzewa słodkiej śmierci, nią ciężarni,
lecz czasu zbioru ze starości czarni
i jak niewiasta z twojego wyroku
zamknięci, próżni, bezowocni, marni.

{Das Buch von der Armut und vom Tode z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Adam Pomorski}
{Pierwodruk: „Sonety do Orfeusza i inne wiersze”. Wybrał i przełożył Adam Pomorski. Kraków 1994}

Każdemu daj śmierć jego własną

Każdemu daj śmierć jego własną, Panie.
Daj umieranie, co wynika z życia,
gdzie miał swą miłość, cel i biedowanie.

Myśmy łupina tylko i listowie.
A wielka śmierć, którą ma każdy w sobie,
to jest ów owoc, o który zabiega

wszelki byt.

{Das Buch von der Armut und vom Tode z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Mieczysław Jastrun}
{Pierwodruk: „Poezje”. Przeł. Mieczysław Jastrun. Kraków 1974, 1987, 1993}

Starzy są już królowie świata

Starzy są już królowie świata
i tron zostawią opuszczony.
Synowie mrą w chłopięcych latach,
córki oddają, bez obrony,
przemocy — chore już korony.

Plebs je rozkrusza na pieniądze,
Pan świata, władca dnia, godziny
w ogniu rozdyma je w maszyny,
co grożąc żywią jego żądzę;
ale już szczęście nie jest z nimi.

Już kruszec tęskni. Z głębi woła,
opuścić chce mennice, koła
maszyn, co nauczają nas
małego życia. Z fabryk, kas
powróci w swe podziemne żyły
w pokładach gór, co się odkryły,
by znów je zamknął ciężki głaz.

{Das Buch von der Pilgerschaft z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Mieczysław Jastrun}
{Pierwodruk: „Poezje”. Przeł. Mieczysław Jastrun. Kraków 1974, 1987, 1993}

Ty wiekuisty, tyś mi się pokazał

Ty, wiekuisty, tyś mi się pokazał.
Kocham cię jak ulubionego syna,
co niegdyś dzieckiem opuścił mój dom,
albowiem los go powołał na tron,
przed którym każdy kraj jest jak dolina.
Zostałem sam jak starzec, który więcej
już nie rozumie dorosłego syna,
i z rzeczy tych, ku którym jego serce
młodzieńcze rwie się, pojmuje zbyt mało.
Często się o twe szczęście niepokoję,
że tylu obcym statkom zaufało,
i pragnę, abyś wrócił, dziecko moje,
w ciemne nasienie, które cię wydało.
I czasem wątpię, czyś jest rzeczywisty,
gubiąc się w czasie, nie widzę, nie słyszę.
A potem czytam u Ewangelisty,
który o twej wieczności wszędzie pisze.

Ja jestem Ojcem, lecz Syn więcej może,
jest wszystkim, czym był Ojciec, i jest tym,
kim nie był On, i dziś jest wielki w Nim,
On — powrót, On — dnia jutrzejszego zorze,
On łono jest i On jest morze…

{Das Buch von der Pilgerschaft z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Mieczysław Jastrun}
{Pierwodruk: „Poezje”. Przeł. Mieczysław Jastrun. Kraków 1974, 1987, 1993}

Zgaś moje oczy

Zgaś moje oczy: będę widział ciebie,
zatrzaśnij uszy: będę ciebie słyszał,
odejmij nogi: też ciebie dosięgnę
i bez ust także będę cię zaklinał.
Wyłam mi ręce, a ja cię obejmę
mym sercem tak, jakby to były dłonie,
wstrzymaj mi serce, to mój mózg bić będzie,
a jeśli w mózgu pożar mi zażegniesz,
to wtedy cię na mojej krwi poniosę.

{Das Buch von der Pilgerschaft z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Księga godzin i inne wiersze z lat 1898-1908”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2007
Wersja zmieniona przez tłumacza w stosunku do pierwodruku}

Zagaś mi oczy

Zagaś mi oczy, Twój obraz nie zgaśnie,
uszy mi zasłoń, usłyszę Cię zawsze,
bez nóg za Tobą pójdę nad przepaście,
bez ust zaklinać będę imię najłaskawsze.

Dłonie mi odejm, i tak Cię obejmie
serce me niczym ramieniem stęsknionym,
wyrwij mi serce, myśl zostanie we mnie,
gdy i myśl zechcesz płomieniem wypalić,
wtedy uniosę Cię w krwi mojej fali.

{Das Buch von der Pilgerschaft z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Wanda Markowska}

Zgaś moje oczy

Zgaś moje oczy: ja cię widzieć mogę,
zamknij mi uszy, a ja cię usłyszę,
nawet bez nóg znajdę do ciebie drogę,
i bez ust nawet zaklnę cię najciszej.
Ramiona odrąb mi, ja cię obejmę
sercem mym, które będzie mym ramieniem,
serce zatrzymaj, będzie tętnił mózg,
a jeśli w mózg mój rzucisz swe płomienie,
ja ciebie na krwi mojej będę niósł.

{Das Buch von der Pilgerschaft z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Mieczysław Jastrun}
{Pierwodruk: „Poezje”. Przeł. Mieczysław Jastrun. Kraków 1974, 1987, 1993}

Bo, Panie, pośród wielkich miast

Bo, Panie, pośród wielkich miast
są zatracone i rozwiązłe;
największe jest jak krzyk w pożodze —
pociecha żadna nie pomoże,
upływa jego marny czas.

Tam ludzie żyją źle i ciężko,
w pomrocznych izbach, w trwodze ducha,
lękliwi bardziej niż jagnięta;
a twoja ziemia tchnie i czuwa,
lecz oni o tym już nie wiedzą.

Tam dzieci w piętrach okien rosną,
ten sam je zawsze kryje cień,
nie słyszą, jak kwiat wzywa wiosną
w pogodny, jasny, wietrzny dzień —
są dziećmi, ale smucą się.

Tam ku nieznanym losom panny rozkwitają
i tęsknią do spokoju lat dziecinnych;
lecz tego nie ma, do czego wzdychają,
i w drżeniu zamykają się przed wszystkim.
I przeżywają w pokojach odległych
niespełnionego macierzyństwa chwile
i długich nocy skargi beznadziejne,
bez siły i bez walki lata zimne.
A w mroku łoża śmiertelne czekają
i one tęsknią już do nich powoli;
i umierają długo, jak w niewoli,
i jakby każda się stała żebraczką.

{Das Buch von der Armut und vom Tode z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Księga godzin i inne wiersze z lat 1898-1908”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2007}

Strażnikiem uczyń mnie swych dali

Strażnikiem uczyń mnie swych dali,
nasłuchującym przy kamieniu,
pozwól, bym sięgnął wzrokiem śmiałym
ku samotności twoich mórz;
pozwól, bym biegi rzek przemierzył,
niepomny krzyku ani wrzawy,
ku dźwiękom nocy, w gwiezdny kurz.

Poślij mnie w twoje puste kraje,
przez które gonne wiatry wieją,
gdzie się klasztory ciche piętrzą,
a życie się spokojem staje.
Tam chcę wędrować z pielgrzymami,
by od ich głosów i postaci
mnie żaden nie oddzielał zwid,
i abym w ślad za ślepym starcem
szedł drogą, której nie zna nikt.

{Das Buch von der Armut und vom Tode z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Księga godzin i inne wiersze z lat 1898-1908”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2007}

Myślisz: pokora

Myślisz: pokora. Ludzkie twarze
w myślach o tobie pogrążone.
A tak poeci młodzi czasem
w alejach snują się wieczornych.

Tak stoją chłopi nad umarłym,
gdy śmierć im zatraciła dziecko —
A co się dzieje, jest tym samym:
coś potężnego obok przeszło.

Kto cię doświadczył pierwszy raz,
sąsiad i zegar mu przeszkadza,
idzie, schylony nad twym śladem,
jakby na barki ciężar brał.
Potem się do natury zbliży,
poczuje wiatr, niebieskie dale,
usłyszy szept twój sponad niwy,
ujrzy cię w śpiewie roju gwiazd,
i nie zapomni cię już nigdy,
bo to wszystko jest twój płaszcz.

Jesteś dlań nowy, bliski, dobry
i tak cudowny jak żegluga,
co on na statkach ją odbywa
niesiony falą rzek ogromnych.
Kraj jest szeroki, wietrzny, płaski,
wysokim niebom poświęcany
i starym lasom dookoła.
Pobliskie zasię małe sioła
jak dźwięki dzwonu przemijają
i tak jak wczoraj i jak dzisiaj
i wszystko także to, co widać.
Lecz w tej radosnej rzeki biegu
wciąż nowe miasta widać z brzegu,
co się zbliżają jak na skrzydłach,
aby żeglugę tę powitać.

A czasem też kieruje się ów statek
w miejsca ustronne, ni miasto, ni wieś,
które czekają na kogoś wytrwale —
na tego, kto ojczyzny wyzbył się…
Dla takich małe wozy stoją
(każdy trzy konie ma w zaprzęgu)
i bez wytchnienia potem gonią
drogą, co gubi się o zmierzchu…

{Das Buch von der Pilgerschaft z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Księga godzin i inne wiersze z lat 1898-1908”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2007}

Raz tylko mówi do człowieka Bóg

Raz tylko mówi do człowieka Bóg:
zanim go stworzy. Potem w ciszy
w noc go prowadzi. Nim się począć mógł,
człowiek te jednak chmurne słowa słyszy:

Idź do wyjścia, zmysłom uległy,
po kres, gdzie twoje pragnienia biegły;
rąbek szaty mi daj.

Poza rzeczami ogniem wzbieraj
i cienie rzeczy rozpościeraj,
wieczne moje okrycie.

Piękno, okropność: co chce, niech się stanie.
Idź: nie jest końcem żadne doznanie.
Pamiętaj, trzymaj się mnie.
Stąd niedaleko, gdzie prowadzę,
jest kraj.
Nazywa się: życie.

Poznasz je
po jego powadze.

Rękę mi daj.

{Das Buch vom mönchischen Leben z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Adam Pomorski}
{Pierwodruk: „Sonety do Orfeusza i inne wiersze”. Wybrał i przełożył Adam Pomorski. Kraków 1994}

Bóg mówi do każdego

Bóg mówi do każdego, nim go stworzy,
potem w milczeniu prowadzi go z nocy.
A słowa, zanim każdy pójdzie stąd,
te chmurne słowa, takie są:

Przez twoje zmysły wysyłany
idź na tęsknoty twojej kraniec;
szatę mi daj.

Poza rzeczami płoń jak pożary,
aby ich cienie, powyciągane,
to była moja osłona.

Wszystko niech z tobą się dzieje: piękno i groza.
Tylko iść trzeba: uczucie żadne nie jest ostatnie.
Bacz, byś się ode mnie nie odłączył.
Bliski jest kraj,
który życiem nazywają.

Będziesz go rozpoznawał
w jego powadze.

Rękę mi daj.

{Das Buch vom mönchischen Leben z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Księga godzin i inne wiersze z lat 1898-1908”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2007}

My, czeladnicy, uczniowie i mistrz

My, czeladnicy, uczniowie i mistrz,
wznosimy ciebie, niebosiężna nawo.
Czasem tu przybysz poważny się zjawia,
idzie przez naszą gromadkę jak światło
i z drżeniem pokazuje jakiś nowy chwyt.

Wspinamy się na chwiejne rusztowania,
u naszych dłoni zwisa ciężki młot,
aż jakaś nam godzina ucałuje czoła,
promieniejąca i wszystkowiedząca,
od ciebie idąc, jak od morza wiatr.

I wtedy nagle biją wszystkie młoty,
po górach niesie się za ciosem cios.
Nie ustajemy, aż nadejdzie noc:
Twój przyszły kontur majaczy z pomroki.
Tyś wielki, Boże.

{Das Buch vom mönchischen Leben z tomu Das Stunden-Buch, przeł. Andrzej Lam}
{Pierwodruk: „Księga godzin i inne wiersze z lat 1898-1908”. Przeł. Andrzej Lam. Warszawa 2007}